Przejdź do głównej zawartości

Czasami jest mi wstyd

Jest wiele takich momentów w moim życiu jako mamy, których się wstydzę.
Niektóre już przepracowałam, niektóre ranią równie mocno co wczoraj. Te słowa, które słyszę wyraźnie, emocje, które widzę na twarzy Krysi i łzy w oczach. 


A niektóre mam średnio na jeża w dupie.
Taka trochę znieczulica matczyna.
To tak dla porównania pierwsza wysypka i ta któraś.
Albo
Pierwszy katar i ten kolejny i następny.

Mama to nie tylko rzeczownik czasownik też. Potrafimy dostosować się do sytuacji jak nikt inny. 
Skąd ta siła? Nie wiem, gdzie są te złoża niegasnącej energii, wręcz nuklearnej.

Czasami elektrownia ma strajk albo przerwy w dostawie energii. Czasami się zdarza przerwa obiadowa lub urlop.
I wtedy zapasy się kurczą. Matka staje nad przepaścią.
I ta przepaść różne ma oblicza i wysokości.

Czasami to kanapa, brak mleka do kawy, choroba dziecka, a czasami dochodzi do przysłowiowego walenia głowa w blat stołu. Zdarzają się i słowa wypowiadane przez krótki czas: 
- na chuj mi to było!


Tak, są takie chwile, kiedy jest mi źle. Wstydzę się tego, co powiedziałam lub zrobiłam.
No bo jak można tak myśleć?!!

Matce nie przystoi. To był Twój wybór. Chciałaś być mamą! A każdy wybór i każda sytuacja na stałe wiąże się z konsekwencjami.
Takie wewnętrzne dialogi mam niczym z Games Of Fucking Thrones.
Można kurde, można!

Jeżeli ktoś myśli, że bycie mamą to wieczny gaj oliwny, kraina mlekiem i słodem płynąca to wiesz co?
A myśl tak dalej, bo inaczej rodzaj ludzki wyginie.

I jest też drugi obóz. Jeśli myślisz, że posiadanie dzieci to wieczna udręka, droga gównem i kamieniami wybrukowana to żeś w błędzie jest.

Dziecko potrafi zmotywować bardziej niż szef i uszczęśliwić w większej skali niż wypłata, a to już coś.

Gdyby nie Krysia, nie byłoby mnie w sferze blogowej. Moja córka jest drugą sytuacją w moim życiu (zaraz przed albo po mężu), która sprawiła, że idę w jakość!


Często mam dość. Narzekam. Równie często składam pokłony, za to, że mogę być mamą Krysi. Ludzie często mi mówią - teraz się chwalę uwaga - serio, często to słyszę, że jestem fajną mamą.

Fajnie to usłyszeć. A ja nie jestem tego pewna. A ja w to nie wierzę.
Myślę, że moje dziecko zasługuje na kogoś lepszego. A z drugiej strony myśl, że ktoś inny mógłby się nią zajmować, jest przerażająca.

Nie stosuje zasad rodzicielskich, mądrych wyczytanych z tomiszczy różnistych za każdy razem, gdy pojawia się trudna sytuacja. A uwierz mi, wiele tomiszczy i szkoleń mam za sobą.
Nie zawsze mam miękki i spokojny głos. Uciekam do innego pokoju, zamykam oczy, klnę pod nosem.

Czasami nawet nie pod nosem. Pizgam bluzgami z góry na dół.
Często z braku laku, czasu, chęci spokoju zapominam, że jestem przecie przykładem. Jestem rodzicem, który nie był świadomy tego, co go czeka widząc te dwie kreski na teście. 


Coś jak cyrograf, umowa rozliczająca ze wszystkich aktywów i pasywów.
Równie często się zastanawiam czy moje decyzję mogą destrukcyjnie wpłynąć na Krysię. 

Czy to zdanie wypowiedziane przeze mnie, a tak właściwie to nie wiem przez kogo, bo nie wiem, kim byłam w tym momencie, nie zrani jej na stałe?
Co ona wyniesie z tej rozmowy, braku uwagi czy złości matki, która też jest człowiekiem i ma słabsze dni?
No tak analizuje. Cóż zrobić.

To nie jest tak, że codziennie dbam o jej rozwój intelektualny, sensoryczny i fizyczny.
Nie mam codziennej porcji zakwasu z buraków, soku z marchwi i oleju z czarnuszki.

Czasami pół dnia jedziemy na kreskówkach, jogurtach z drażami i stercie paluszków rybnych na tłuszczu.
Nie wycinamy, nie kolorujemy, nie gramy w gry planszowe - codziennie!

Nie jestem też zbyt konsekwentną mamą. Nie mam zasad typu:
Już!! I nie interesuje mnie twoje zdanie!!
Raczej staram się gadać, dużo gadać i pytań zadawać.
Nie zawsze mam czas i chęć przybiegać i reagować na każde zawołanie, szarpnięcie czy chęć zabawy.


Jestem mamą, która pozwala na dużo, ale i dużo wymaga, głównie od siebie.
Jestem mamą, która tuli i kołysze, śpiewa, daje odwagę do działania i pozwala na głupoty. Chcę, aby moja córka miała długie dzieciństwo i nie musiała dorosnąć za szybko.
Ale ja nie wiem, czy to dobrze? Czy to będzie dobre przygotowanie do życia w tym pojebanym świecie?

Czasami mam wrażenie, że gram w jakimś filmie. Ktoś dał mi scenariusz. Mam rolę do odegrania, której nie umiem zapamiętać.
Kiedyś ten film puszczą w kinie. I co wtedy?
Jak krytycy zareagują? Czy moja rola wniesie coś dla ludzkości?
Mam nadzieję, że tak!
Chociaż popełniam błędy, jestem świadoma, że nie da się ich uniknąć, wierzę w to, że robię dobrze swoją robotę!


Wierzę w to, że Krysia oprócz mamy widzi kobietę, która ma czasami dość i nie boi się do tego przyznać. Umie przeprosić i wyjaśnić swoje zachowanie.
Mam nadzieję, że Krysia będzie silną i wolną kobietą. Będzie pewna siebie z dużym zapasem empatii i energii i będzie umiała walczyć o swoje!


Czy to będzie tylko moja zasługa? Oby nie.








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kleszcze fakty i mity

Na temat kleszczy powstało tyle mitów, że rynce opadają.  Dziś rozprawię się z nimi. Jak się zachowuje kleszcz? Czy rzeczywiście jest tak groźny, jak go malują?  Czy da się go oszukać?  Jak nie dać się ukąsić? Jak i czym go usunąć? Czy ultradźwięki odstraszają pajęczaka?   Photo by  Jonas Weckschmied  on  Unsplash Ugryzł Cię kiedyś kleszcz?   Z dużym prawdopodobieństwem większość z Was mówi właśnie: - No kurde taaaak!! (lub zamiast kurde mniej subtelne słowo też na k). Co się zadziało, że on postanowił właśnie ciebie uraczyć swą obecnością? Co robił te dwie godziny wcześniej?  Może siedział na drzewie i przez lornetki wypatrywał swojej ofiary?  Jak żył? Po co Ci wiedza biologiczna na temat kleszczy?   Aby bardziej poznać naturę kleszcza. Jeśli oswoisz się z tym, co Cię przeraża staje się to mniej okropne. Przynajmniej ja tak mam.  Nie dajmy się zwariować!! Co to jest kleszcz? Kleszcz to pajęczak, który ma około 900 opisanych g

Woreczki sensoryczne dla malucha. Integracja sensoryczna w domu.

Dzisiaj propozycja dla maluchów! Ale i trzylatek będzie sie świetnie bawił! Woreczki sensoryczne, które zrobicie z rzeczy dostępnych w każdym domu. Co to jest integracja sensoryczna i po co ją wspomagać? To tak najprościej mówiąc, przetwarzanie przez nasz mózg informacji i bodźcców, które do niego docierają i reagowanie na nie w odpowiedni sposób. Zintegrowanie tych informacji, jest podstawą rozwoju i działania wszystkich wyższych zmysłów i umiejętności np. wzroku, słuchu, mowy, umiejętności chodzenia oraz zdolności wykonywania precyzyjnych czynności, jak malowanie czy pisanie. Pokaże Wam, jak domowym sposobem można wykonać zabawki wspomagające rozwój. Zabawki, które pobudzają zmysły! Zapraszam! Czego potrzebujesz? worki strunowe,  taśma, nożyczki, woda, olej, kisiel a nawet budyń, galaretka lub żelatyna, cekiny, dżety, pompony, brokat, farby, bibuła, kolorowe karte czki, folia, mogą to być nawet liście, zielony groszek, kukurydza, kolorowe przyprawy

Historia pewnej miłości czyli on był matematykiem a ona była nieobliczalna.

Poznali się w zimowy wieczór,  na domówce u niego w  domu.  Dokładnie był to ostatni dzień starego roku.  On parę tygodni wcześniej zakończył długi związek, ona była w trakcie rozwodu.  Coś zaiskrzyło ale obydwoje wiedzieli, że to nie ma sensu. Obiecał, że zadzwoni. Ona znając męski system namierzania, machnęła ręką i przewróciła oczami na jego propozycję. Który by chciał świeżo upieczoną rozwódkę, pomyślała... Zadzwonił. ......... Spotkali się drugi raz w jej urodziny 10 stycznia. Ot luźne spotkanie. Ona do spódnicy założyła długie kozaczki, on nową koszulę. Ona wyjaśniła, że to nie jej styl, i że spódnica jest wynikiem braku czystych spodni. On, że koszule pożyczył od brata. Od razu złapali wspólny front. Odprowadził ją pod dom i chciał pocałować ale nie było sposobności. Pisali ze sobą całą noc. Ona następnego dnia nie zdała kolokwium. Odtąd spędzali ze sobą każdy wolny weekend. ........... Nadeszły Walentynki. Obiecali sobie, że nie będzie prezentów,