Tym tekstem, chcę udowodnić coś
sobie i tobie!
Tym wyznaniem, chcę dodać ci otuchy!
Dzięki temu wpisowi zaczynam
nowe życie!
Cześć.
Jestem Agnieszka.
Ważę 90 kilo i źle mi z tym!
Ale, no właśnie, co się kryje za tym "ale" - zapraszam!
Obudziłam się o 5:30. Wstałam z łóżka, ospała, ale ukontentowana, tym, że będę mieć chwile tylko dla siebie. Otrzepałam się jak kura na grzędzie i zaczęłam swój dzień.
Zmieliłam kawę, zajrzałam do Krysi, spała spokojnie jak wiewiórka.
Otworzyłam kotary.
Słońce wychyliło się zza dachów i kominów bawarskiej wsi Kleinberghofen.
Pomyślałam, że to jest "ten dzień" jeden z fajniejszych, zabieganych, ale budujących wspomnienia.
W łazience podeszłam do lustra. Umyłam zęby, twarz. Bez szumu i oklasków. Jak zawsze. Jak zwykle.
A jednak było inaczej...
Coś się zmieniło, czy ja nie widziałam tego wcześniej?
Po jednej nocy chyba człowiek się tak szybko nie zmienia?
Kładziesz się spać taki, a wstajesz owaki?!
Nie, to musiało się zadziać wcześniej. Tylko dlaczego nie zauważyłam tego wczoraj ani dwa dni temu?
Moja twarz zwykle gładka bez większych problemów z cerą, dzisiaj wygląda jakoś inaczej, obco.
I w jakiś przedziwny sposób, niewytłumaczalny wręcz zostałam posiadaczką zmarszczek "ChujwieSkąd"!
To taka miejscowość zaraz za "OjaciePierdole" i "DlaczegoJa"?
Czy to wina kremu? Przeterminowany był?
Do tanich nie należał, no ale bez przesady!
Czy u mnie zawsze musi być COŚ?
Czy ja może w złym kierunku makijaż zmywam?
A może to ta gąbka?
Masażer?
Tonik z aloesem - tak, to musi być to!
No na coś fizycznego muszę zrzucić winę, bo nie chcę dopuścić do siebie faktu, że robię się.
S T A R A?!
Idąc tym tempem, za pół roku rezerwuję kwaterkę pod brzozami?!
Kilka z tych 'pająków" pod oczami jestem w stanie zaakceptować. W końcu są od śmiechu, takie mimiczne optymistki pod postacią kurzych łapek czy innych kopyt.
Ale ogromne tarantule z pazurami?!
Załamka.
Zaczęłam płakać.
To nie tak miało być - jeszcze nie!
Ja się z tym nie zgadzam!
Proszę mi to jakoś wymazać!!!
Słyszy mnie tam ktoś - jakiś zegarmistrz światła zmarszczkowy?!
Halo! To ja reklamację zgłaszam do cholery!
Ewentualnie w ramach zadośćuczynienia proszę zabrać też motylki z ramion, podgardle i pierścień Saturna wokół bioder i dupy.
O!
I to jest plan!
I o "takje" ciało walczyłam, w myślach.
Za krótko dane mi było cieszyć się tym, że byłam - hmm ładna?
I teraz, co to ma być - jakaś kara?
Najgorsze jest to, że oprócz tych nieszczęsnych zmarszczek urosło mi parę innych rzeczy. Żylaki, cellulit i jakoś tak zbliżam się kształtem do kuli.
Wszystko spadło na mnie na raz.
Wynikiem czego nie patrzyłam w lustro wcale.
Ubierałam wór pokutny, a ochota na seks spadła poniżej jakiekolwiek skali.
Gdy tylko mąż prawił mi jakiś komplement, chciał pocałować, przytulić odsuwałam się, odtrącałam go. Nie rozumiałam, co on widzi w takim Quasimodo. Czułam do siebie odrazę.
I tak przez dobrych parę miesięcy - ja - stara baba w kufajce i podomce z niebieską lamówką...
Dlaczego wam o tym opowiadam?
Bo chcę, bo mogę, bo muszę!
No właśnie kobietki, bo my tak sobie słodzimy:
- grubas,
- pasztet,
- babsztyl,
- krowa,
- świnia.
Znasz coś jeszcze?
Straszne to jest!
Ja nigdy nie potrafiłam zaakceptować siebie. Nie mogłam tego zrozumieć dlaczego nie wyglądam tak, jak inne dziewczyny?
Nie byłam akceptowana w szkole, ze względu na wygląd. Dużo pracy wkładałam w to, aby ktoś mnie polubił za charakter.
Kilka nocy siedziałam i analizowałam mój nowy plan.
Zaakceptowałam stan rzeczy nieodwracalny.
Szukałam różnych informacji o tym, czym się smarować, jak się masować, czy krem pod oczy działa?
A tu "mosz" babo niespodziankę.
Ktoś życzliwy stwierdził, że koniecznie musi mi uświadomić, że ząb czasu mnie posuwa okrutnie i bez zlituj się.
Ech...
Widać, aż tak?
Załamka, no co mam powiedzieć?
Usprawiedliwiać naturę i geny? Da się?!
A może by tak poudawać, że okropne STRESY odcisnęły swoje łapy na facjacie mej?!
W sumie to udawać nie muszę.
Każdy tydzień to wdrażanie nowego ćwiczenia jak opanować wkurwa.
A może ja źle się odżywiam, za mało wody piję?! Może tak to ugryźć? Tylko co zmienić? Ja już jem zdrowo i to od dawna! I każdy kto nas odwiedza to, ma okazję się przekonać!
Jej jak to wiele zależy od głowy, a my wciąż doskonalimy tylko ciała. A to nasze myślenie i nastawienie nas buduje!
Moje ciało nie reaguje tak jak kiedyś. Nie chce ze mną współpracować. Po części to wina hormonów - mam Gravesa-Basadova (choroba autoimmunologiczna). A w dużej mierze to wina tylko i wyłącznie moja.
Nie zauważyłam tego momentu przeskoku z 20 na 30 latke. Ja wiem, jak to brzmi. Chodzi mi o to, że byłam pewna, tego, że zmiany to owszem będą, ale tak gdzieś po 50!?
I nie dbałam zbytnio o siebie, upierając się, że jeszcze mam czas!
To nie tak, że nie dbałam wcale, ale nie tak jak powinnam!
I wstydzę się tego, jak wyglądam i jest mi z tym źle. Chociaż są, coraz częściej dni, że siebie lubię!
A z drugiej strony wiem, że nie powinnam się tym zadręczać, być niewolnikiem swojego ciała tylko zacząć działać!
Nie czuję się kobietą w pełnym wydźwięku tego słowa! Nie umiem.
A gdy już mam taki dzień, że chcę wyglądać i czuć się seksi, to mam wrażenie, że się przebrałam, a nie ubrałam - wiesz, o czym mówię?
Akceptacja to droga do wolności. Droga pod górę.
Mnie się to jeszcze nie udaje, ale już mam wygodniejsze buty.
Zmieniłam więc nieco swoje podejście. Robię odwyk od słodyczy, które dla mnie były, jak odstawienie narkotyków dla narkomana!
Zaczęłam się dokształcać na różnych poziomach, tych metafizycznych też.
Poczytałam na temat witaminy C i D. Znalazłam wartościowe informacje na temat wpływu kremów na skórę. Zaczęłam czytać składy kosmetyków i wybieram te z jak najkrótszą tablicą Mendelejewa.
Więcej pije - wody. Jem inaczej. Czuje się jak zwykle, raz lepiej raz gorzej, z naciskiem na lepiej.
Jem mniej mięsa. Nie piję alkoholu. Więcej się ruszam.
Czekam. Cierpliwie.
Może się uda zatrzymać na jakiś czas te pająki, co by ich więcej nie było. Może cellulit nie opanuje mojego mózgu?
Nie chcę być bierna! Nie chcę wyniku już - teraz - natychmiast!
Robię to dla siebie, nie dla kogoś - w końcu!!!!
Gdzieś wyczytałam, że kobiety to mają tak, że zawsze się porównujemy. Noooo!!! My kobiety zawsze się porównujemy.
Zawsze!
Zawsze sobie wciskamy, jakie to nasze ciała są beznadziejne, bo tamta ma lepsze.
Nie możemy schudnąć, mamy pajączki, cellulit, rozstępy, tłuszcz, motylki, oponki, za dużo włosów, za małe cycki, za duże dupy, pryszcze, blizny, opuchnięte kostki, ciemną skórę wokół pachwin - dramat!
A może by tak przytulić nasze ciała. A może by tak im podziękować, za to, co dla nas robią każdego dnia?!
Za to, że dały nam dzieci na przykład?! Albo, że ciągle tylko wymagamy a nie dajemy nic?!
Przecież jak chcesz, żeby kwiatek ci pięknie zakwitł, to nie podlewasz go colą tylko wodą, prawda?
Mówi się, że ciało to nasza świątynia. Nauczyłam się lubić moje ciało - kochać jeszcze nie umiem! Innego nie dostanę! Mam to jedno, więc zaczęłam je szanować! Staram się.
Głaskam się po brzuchu, cieszy mnie blizna po cesarce. Mam rozstępy. A cellulit mam taki, że zawstydzam pomarańczę! A gdzie jedną - sad pomarańczowy!
Czy to źle o mnie świadczy, że na wakacje jestem blada jak koń Napoleona? Idzie lato. Trzeba zrzucić parę kilo - wiadomo!
Będzie plaża, basen, ludzie się gapić będą. I zacznie się porównywanie, obcinanie wzrokiem, robienie analizy psychologicznej.
A jaki to wstyyyyd, jak "gruba ty" chcesz zjeść coś w Maku. O ja cie pierdole - wyrok w drzwiach zapada!
Gruba i żre w maku!
Nawet jak sałatkę zamówisz w wegetariańskiej restauracji i tak ci dupe obrobią, że już czas najwyższy, albo, że i tak chuja ci to da!
Znasz to?!
Teraz takie czasy nastały, że akceptować siebie nie możesz, bo musisz schudnąć. A jak nie chcesz schudnąć, bo lubisz siebie taką jaką jesteś, to znaczy, że prowadzisz niezdrowy tryb życia i propagujesz otyłość! No kurwancka jego mać!
Do chusteczki jedwabnej nieprasowanej nooo!!!
Niech każdy żyje tak, jak czuje!
Ktoś mądry mi kiedyś powiedział, że największym grzechem jest robienie czegoś wbrew sobie!
Coś w tym jest, jak myślisz?
Dlaczego wszystkie musimy iść w jednym kierunku? Czegoś na siłę i na pokaz.
Wsłuchaj się w to, kim jesteś, posłuchaj swojego ciała.
Poklep się po ramieniu - powiedz, jestem fajna.
Daj sobie czas, czy to na zmianę, czy na akceptację. Nikt z nas nie mógł dokonać wyboru tego, jak będzie wyglądał.
Jak się będziesz czuć - możesz wybrać zawsze.
I przy najbliższym spotkaniu z koleżanką, przyjaciółką, mamą, sąsiadką, pochwal ją za coś, aby ona mogła ciebie pochwalić.
Staraj się ją zrozumieć, nie oceniaj, nie pouczaj, nie wyszukuj diet na siłę, nie dawaj porad, bo może jest na tak trudnej drodze, jak ja teraz?!
Komentarze
Prześlij komentarz