Przejdź do głównej zawartości

Boje się - czyli jak to jest mieć dziecko?

Zdarzyło się to pewnej burzliwej nocy.

Nie mogłam zasnąć.

Próbowałam wszystkiego. Ponoć jak człowiek prześpi już  swoją godzinę, no to "kuniec" - nie śpisz i do rana!

Barany zaczęłam liczyć. Przerwałam. Nie znam aż tylu imion polityków.

Oczy się nie kleją. Morfeusz nie chciał mnie wpuścić. Dziad jeden nie wiedział, co traci.
Czym że zawiniłam o śnie mój upadły!!!
No śpij rzesz do jasnej cholery - przecie po 2:00 jest!!
Nic.

Skała, nie zburzę jej ni prośbą, ni groźbą.
No dobra, trudno, zostało mi jeszcze jedna metoda. Nie mam wyjścia:

- Zacznę o czymś myśleć. Coś zacznę analizować!

Ostateczna — ostateczność — zostałam przyparta do bunkra!
I tak oto wyłoniła się przed wami niczym łania z zarośli, geneza tegoż zacnego tekstu. Historie Szechere-żaby”.


 Czy ja kiedyś zacznę pisać skrótem jakimś myślowym?

Ciągle się czegoś boję!


Boję się żyć na 100 procent, bo to może okazać się snem. 

Boje się, że ta bańka pęknie, i coś dostanie się do mojego małego świata, co zaburzy ekosystem na zawsze. Zdarzało się to nie raz, nie pięć.

Boje się, że coś rypnie. Posypie się jak chatka z zapałek. Licho chowa się gdzieś za rogiem i czeka, aby mi zagrodzić drogę rogatką.

Czasami mam wrażenie, że boję się kochać na maksa! 


Boję się pokazać to, co czuję naprawdę. Tych wzruszeń, złości, żalu, tęsknoty...

Wiesz, to jest też tak, że ja, dla przykładu, chcę, aby Krysia była samodzielna, a z drugiej strony boję się, że coś się jej przydarzy…

Gdy sama chce wyjść z pociągu.

Gdy próbuje wyrwać mi się z ręki podczas spaceru.

Gdy mówi, że ona chce sama.


W tych sytuacjach mój mózg dopuszcza się wyobrażeń okropnych w skutkach, konsekwencji jej działań.

Mam taki, powtarzający się przed oczami jak koszmar obraz, w którym jakimś cholernym zbiegiem okoliczności Krysia zostaje w pociągu sama a ja na stacji.

Ten obraz nie daje mi spokoju na tyle, że zaczęłam go rozpracowywać, aby wiedzieć, co zrobić w przyszłości?

Potrafię przywołać go z takim realizmem, że wiem jak szybko bym biegła, jaką miałabym minę, co bym czuła, co więcej widzę, co wtedy czułaby Krysia. Sama, samiusieńka.

Okropne to uczucie paraliżu, narastające we mnie, sprawia, że mam ochotę stanąć i drzeć się na całe gardło!


- Wyjdź z moje głowy!!! Stop! Ja już tak nie chcę!


Piszę wam o tym, aby się wygadać, oczyścić.
Możecie mnie oceniać, śmiało!
Ja się boję, co nie znaczy, że daje strachowi wygrać.




Wydaje mi się, że ta analiza życiowych przygód to takie wyuczone podświadomie narzędzie jeszcze z dzieciństwa — jak uniknąć stresu — staraj się przewidzieć moment, w którym będzie miał przyjść i go unikaj!

Dzięki tej zdolności — niech tak będzie — udało mi się przewidzieć co nie co. 

Ktoś może powiedzieć, że to kobiecy 6 zmysł, możliwe. Z tym że jest to bardziej wyczerpujące, gdy na świecie pojawia się dziecko.

Bycie rodzicem jest o tyle trudne, że żyje się w permanentnym strachu.

Strachu, że robisz coś źle!

Strachu, że w sumie to nic nie jest pewne!

Strachu, że wyrządzisz krzywdę!

Strachu, że wszyscy mają cie na celowniku!

Strachu, że każdy ma prawo cie oceniać i się wpierdalać w twoje życie!

I nikt tego nie mówi, nie ma tego w poradnikach. A dla przykładu poradników o porodzie jest 1000 500 100 900!!
O porodzie, który stanowi wycinek, wypierdek z tego życia!

Jak to jest mieć dziecko?

Ja ci powiem!

Bardziej!

Wszystko jest kurwa bardziej!

Kolory widzisz bardziej!

Wkurwiasz się bardziej!

Kochasz bardziej!

Nie masz sił bardziej!

Odpoczywasz bardziej!

Masz do siebie żal bardziej!

Wakacje są bardziej!

Starasz się bardziej!

Chce ci się bardziej!

Nie chce ci się bardziej!

Syf w domu jest bardziej!

Bakterie i zagrożenia widzisz bardziej!

I w końcu boisz się bardziej!

Wszystko jest bardziej i na szali z — i na tej z + !!!


Trudność polega na tym, aby to jakoś wypośrodkować!
Tylko jak?

Może i lepiej, że tego nikt nie uczy i nie uświadamia, bo któż wtedy chciałby się na dziecko zdecydować?

Podchodzę do tego zdroworozsądkowo — ale wyobraźni nie zatrzymam, mogę ją jedynie wyciszyć.

Wiem, że nie mogę uchronić mojej rodziny przed złem tego świata. Wiem, że nie warto, inaczej się nie nauczy pewnych rzeczy.

Ale to brzmi tak patetycznie — zło jest i będzie!

Tylko że będąc takim typem matki, która analizuje niczym predator siedzący na najwyższej wieży w mieście, każdy swój ruch i nie tylko ruch, ciężko jest schować na dnie ten rodzaj uczuć.

Z jednej strony boję się, że będzie za wrażliwa, a z drugiej chcę ją nauczyć empatii.

I często mam wrażenie, że pozwalam jej na dużo, że przymykam oczy. A czasami martwię się, że byłam za ostra i za oschła.

A i jeszcze jeden rodzaj uczuć się we mnie wyzwala - moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!

Cholera, dzisiaj miało być kąpanie!
Znowu zębów nie umyłam jej przed snem!
Nie piła dziś soku!
Za mało piła wody!
Nie umyła rąk po siku!
Nie spryskałam jej na komary i ją pogryzły!
W tym tygodniu nie było spaceru!
Nie spakowałam jej do żłobka czapki!
Ubrałam ją za cienko/za grubo!

Co ze mnie za matka! Dlaczego tego nie zaplanowałam! Dlaczego o tym nie pamiętam! Dlaczego się o to obwiniam?

Spokojnie, to tylko moje myśli tłumione gdzieś tam w środku. Nie pozwalam im wychodzić zbyt często, bo wtedy to już nie mielibyśmy życia.
Czasami sprawiają, że brakuję mi spontaniczności, tchu.

Opanowuje się na tyle, aby pozwolić Krysi na szaleństwa mniej lub bardziej kontrolowane i pozytywną dyscyplinę.




Boje się ją stracić z oczu! Boję się, że ją stracę!!!
Wy też tak macie? Nie jestem sama?

Gdzieś wyczytałam, że samice zawsze bronią swoich młodych, coś w tym jest, chodzi o przetrwanie gatunku.
Biologiczny aspekt.
Cholera z tą genetyką i hormonami oszaleć można! Z normalnego człowieka nagle staje się nieokrzesanym umysłowo jaskiniowcem broniącym swojej bańki.

I szukam różnych rozwiązań, technik, metod i narzędzi, aby nie przesadzić. Szukam takiej instrukcji, co poda przepis na bańkę o idealnych ściankach, idealnym naciągu i średniej przepuszczalności.



No cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że kiedyś taką znajdę albo przestane ciągle jej szukać!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Historia pewnej miłości, czyli list do Krysi

Bycie rodzicem jest do kitu. Po pewnym czasie uświadamiasz sobie, że Twój dom będzie kiedyś pusty. Dzieci będą mieć dzieci i rzadko będziecie się spotykać. I chociaż jestem świadoma tego, że wychowuję Krysię dla kogoś obcego, chcę, aby jak najlepiej potrafiła radzić sobie w życiu bez nas, by była samodzielna… Ta myśl jest  niedozniesienia . List do Krysi Krysiu, Krystynko, wiem, że kiedyś pójdziesz w świat z całym bagażem moich rad, plecakiem wypchanym po brzegi wałówką od taty… Musisz jednak wiedzieć, że ja dalej będę się martwić, czekać, kochać... Będę wspominać ten moment, gdy pierwszy raz zobaczyłam te dwie kreski na teście. I wtedy nie  wiedziałam, czy  płaczę ze szczęścia , czy  z przerażenia. Pamiętam, gdy  usłyszałam bicie twojego serduszka i moje pierwsze zakupy dla  Ciebie, gdy  dowiedziałam się, że jesteś dziewczynką . Byłam, tak nieświadoma  tego, co  mnie czeka… Dlaczego w poradnikach dla przyszłych rodzi...

Kleszcze fakty i mity

Na temat kleszczy powstało tyle mitów, że rynce opadają.  Dziś rozprawię się z nimi. Jak się zachowuje kleszcz? Czy rzeczywiście jest tak groźny, jak go malują?  Czy da się go oszukać?  Jak nie dać się ukąsić? Jak i czym go usunąć? Czy ultradźwięki odstraszają pajęczaka?   Photo by  Jonas Weckschmied  on  Unsplash Ugryzł Cię kiedyś kleszcz?   Z dużym prawdopodobieństwem większość z Was mówi właśnie: - No kurde taaaak!! (lub zamiast kurde mniej subtelne słowo też na k). Co się zadziało, że on postanowił właśnie ciebie uraczyć swą obecnością? Co robił te dwie godziny wcześniej?  Może siedział na drzewie i przez lornetki wypatrywał swojej ofiary?  Jak żył? Po co Ci wiedza biologiczna na temat kleszczy?   Aby bardziej poznać naturę kleszcza. Jeśli oswoisz się z tym, co Cię przeraża staje się to mniej okropne. Przynajmniej ja tak mam.  Nie dajmy się zwariować!! Co to jest kl...

22 słowa znikające z języka polskiego - sprawdź, czy je znasz!

Macie czasami wrażenie, że, za dużo używamy anglojęzycznych lub zapożyczonych słów? Nasi dziadkowie, często używają czy używali słów, które nie są już modne, które wyszły już z użycia. Język polski z roku na rok jest bogatszy  i to jest fakt, naturalna kolej rzeczy, związana z rozwojem chociażby techniki. Szczególnie dziś, mam wrażenie, że mówi się o zalewie polszczyzny zapożyczeniami angielskimi. Tak naprawdę takie "fale" zdarzały się od zawsze, a ma to związek z różnymi etapami w historii.  I tak dla przykłądu w średniowieczu były to zapożyczenia niemieckie, od XVI w. na łacińskie, potem włoskie, francuskie, rosyjskie. Coś jednak dzieje się kosztem czegoś, bo każda sytuacja ma plusy i minusy. Moim zdaniem, nie da się tego zjawiska uniknąć,  bo żyjemy za szybko i za intensywnie.  Oczywistym jest też to, że dużo słów weszło na stałe do naszego słownika  i mowy potocznej i wcale nie mówię, że jest to złe.  Sam...