Przejdź do głównej zawartości

Co robić, gdy dziecko boi się kąpieli?





Co zrobić gdy maluch boi się kąpać? Jak reagować gdy dziecko widząc słuchawkę prysznicową wpada w panikę?


Dziś spróbuję Wam na te pytania odpowiedzieć.



Nie jestem zwolenniczką metod:

  • "na siłę", 
  • bo tak trzeba, 
  • bo co ludzie powiedzą?
Wolę rozgryźć temat i podejść do niego humanitarnie i z szacunkiem do dziecka.

Nie rozumiem jaki skutek ma przynieść stosowanie tych metod dla dziecka. 

Z drugiej strony dobrze wiem jakie są skutki nie dbania o higienę i "odpuszczania" dziecku w pewnych sprawach.

Dziś więc opiszę Wam jak My pokonaliśmy lęk Krysi przed wodą pod każdą postacią.


Zapraszam.

Krysia jest dzieckiem, które kochało wodę od zawsze. Nigdy nie było problemów z kąpielą. To znaczy były te, które wiązały się z jej końcem nieuchronnym.

Wiecie, to był ten typ co ma sople na nosie z zimna, ale z wanny nie wyjdzie.

Pewnego dnia nastąpiło tąpnięcie w tym idealnym świecie mydła i gąbki.

Podczas czesania zauważyłam, że ma dziwny nalot na skórze głowy. Oczywiście diagnoza ciemieniucha. U dwulatki dziwne prawda?

Nie wiem, od kiedy się pojawiła i czego mogłaby być skutkiem ot taka ze mnie matka. Krysia rzadko udostępnia swoją głowę i włosy matce swej do uczesania.

Scenariusz był prosty: apteka-diagnoza-lek.

Aplikacja maści na ciemieniuchę jest banalnie prosta 

– wcierać w skórę głowy i tak zostawić na 20 minut, po czym spłukać obficie.

U
mycie Krysi głowy już takie banalne nie było.

Ja zaczęłam spłukiwać włosy Krystynie, a Łukasz starał się ja uspokajać. I nie wiem co się stało, ale w pewnym momencie zaczęła wychodzić z wanny, rzucać się i panikować. Może coś się dostało do oczu? Może ją coś przestraszyło, zabolało?

Panika była straszna. 

W końcu jakimś cudem udało mi się spłukać jej włosy z tej maści. Uspokajanie Krysi po kąpieli trwało 40 minut. W tym czasie bujałam ją w ramionach i nawet na chwilę nie mogłam jej z nich wypuścić, bo zaczynała płakać.

Następstwem tej kąpieli był ogromny lęk przed myciem jakimkolwiek. Wpadała w panikę, gdy myłam jej ręce, zęby i twarz o kąpieli nie było mowy.

Miałam ogromne poczucie winy, że wywołałam u swojego dziecka lęk przed czymś co kiedyś kochała. Bałam się, że będzie to jej traumą już na całe życie.

W jaki sposób zwalczyliśmy ten lęk?

Podświadomym planem działania.

Chcieliśmy, żeby miała jak największą zabawę z mycia się.

Oglądaliśmy wspólnie bajki o tematyce kąpieli i wody jako takiej.

Nauczyliśmy się kilku piosenek tj. „Szczotko, szczotko...” „Umyć ręce” i parę innych. Śpiewaliśmy razem z wymyśloną naprędce choreografią.

Raz nawet wyszukałam filmy na YT, w których dzieci kapią się w ogromnej ilości piany.

Wszystko po to, by na nowo oswoić ją z tematem.






Napompowałam jej basen ogrodowy. Rozłożyłam go w salonie i bawiłyśmy się w skoki do wody na suchym basenie.

Odstawiliśmy mycie jej w dużej wannie. Myłam ją w małej misce, w której na co dzień wieszam pranie.

Zareagowała na to nie zbyt dobrze, bo zaczęła płakać, ale po chwili była już rozluźniona. Dodam, że było to dwa tygodnie po tym incydencie, bo wcześniej reagowała paniką.

W ogóle nie chciała usiąść kapiąc się. Myłam ją na stojąco.
Przynajmniej nie próbowała uciekać.

Z
robiłyśmy wspólnie zakupy. Pozwoliłam jej samej wybrać gąbkę do kąpieli:
- w kolorze żółtym jest Krysi, w kolorze niebieskim mamy i taty. Sama ustaliła.

Wybrała sobie szampon z misiem i płyn do mycia z dziewczynką.

Zmieniłam jej też szczoteczkę do zębów. Wybrała z postacią z bajki Connie.

Chciałam w ten sposób pokazać jej, że o własnej kąpieli sama może decydować.


Zabawy na podwórku również zostały urozmaicone w te wodne przygody. Balony wodne, robienie błota, zabawa konewką i wężem ogrodowym stały się głównym punktem dnia.

Co ciekawe zabawy wodą na zewnątrz nie były takim koszmarem jak mycie się w domu. Cieszyłam się z tego faktu ogromnie bo to oznaczało, że problem jest do pokonania. 

Nadeszły ciepłe dni zaczęły się porządki. Pomagała mi więc spłukiwać umyte dywany. Czasami zupełnie przypadkowo polewałam ją wodą. Odebrała to bardzo pozytywnie i spodobała się jej na tyle, że chciała jeszcze.

Mój plan zaczynał powoli działać.


Przestała bać się wchodzić na stopień przy zlewie po 3 tygodniach. Nie bała się też myć zębów i twarzy.

Postanowiłam więc pierwszy raz od miesiąca wykąpać ją w dużej wannie. Nie obyło się bez paniki, ale w porę zareagowałam wchodząc do wanny i kapiąc się razem z nią.


Dwa razy kąpałam się z nią. Pozwalałam jej na to aby sama umyła i spłukała mi głowę. I tym razem "całkiem przypadkowo" ochlapałam ją wodą - rozśmieszyło ją to.

Oczywiście z nami w tym samym czasie kapały się lalki, misie, klocki i zwierzęta zarówno dzikie, jak i te z zagrody.

Po kilku takich sesjach Krysia nie chce już wychodzić z wanny po kąpieli. Sopel wiszący z nosa wrócił i się z tego cieszę.

Kąpiel sprawia jej ogromną frajdę i nie boi się już spłukiwania włosów, nawet gdy woda dostaję się do oczu to nie panikuje.

Tak oto historia po części świadomego działania, a po części instynktu sprawiła, że moje dziecko znów jest sobą.



A jakie Wy macie sposoby na pokonanie strachu u dzieci?



Buziole Aga

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

22 słowa znikające z języka polskiego - sprawdź, czy je znasz!

Macie czasami wrażenie, że, za dużo używamy anglojęzycznych lub zapożyczonych słów? Nasi dziadkowie, często używają czy używali słów, które nie są już modne, które wyszły już z użycia. Język polski z roku na rok jest bogatszy  i to jest fakt, naturalna kolej rzeczy, związana z rozwojem chociażby techniki. Szczególnie dziś, mam wrażenie, że mówi się o zalewie polszczyzny zapożyczeniami angielskimi. Tak naprawdę takie "fale" zdarzały się od zawsze, a ma to związek z różnymi etapami w historii.  I tak dla przykłądu w średniowieczu były to zapożyczenia niemieckie, od XVI w. na łacińskie, potem włoskie, francuskie, rosyjskie. Coś jednak dzieje się kosztem czegoś, bo każda sytuacja ma plusy i minusy. Moim zdaniem, nie da się tego zjawiska uniknąć,  bo żyjemy za szybko i za intensywnie.  Oczywistym jest też to, że dużo słów weszło na stałe do naszego słownika  i mowy potocznej i wcale nie mówię, że jest to złe.  Sam...

Co robić aby się nie narobić? 6 niepraktycznych porad!

Postanowiłam napisać ten poradnik (niech będzie w gwoli jasności anty-poradnik) po ostatniej dyskusji, która wywiązała się na mojej grupie super kobietek  ❤❤❤  na Facebooku. Dziewczyny, my sobie same ciśniemy. Perfekcjonizm - każdy do niego dąży. Każdy go pragnie. Chcemy mieścić się w normach, ale nie twórzmy idealnej rodziny, stwórzmy własną na własnych domowych zasadach i nic komu do tego. Co robić aby się nie narobić? 6 niepraktycznych porad! Fajnie jest żyć w ładzie i porządku i wiedzieć gdzie masz majtki, rajty dziecka i pokrywkę do rondla, ale nie da się żyć w permanentnym porządku non-stoper. Kiedyś coś pierdolnie i wtedy wina spada na matkę! No bo na kogo! A co ciekawe nikt nas tą nie winą nie obarcza - tylko my same! Masz wrażenie, że same sobie wmawiamy, że jesteśmy beznadziejnymi gospodyniami i organizatorkami życia rodzinnego a wyznacznikiem tego są, chociażby brudne okna?! Wychodzę temu naprzeciw i postanowiłam udowodnić, że nawet ja beznadziejny przypadek pedant...

Coś o mnie

Cześć!  Jestem Agnieszka,  ale znajomi często mówią mi ruda, ze względu na kolor włosów a i może na osobowość.  Do niedawna byłam Kryśką,   ale gdy urodziła się nasza córeczka, z wielu opcji imion wybraliśmy  Krystynę ! Od ponad roku mieszkamy w małej wsi pod Monachium.  Nie jestem idealnym rodzicem i nie chcę nim być. Za to chcę być prawdziwą wersją siebie. Parę ciekawostek: Od zawsze byłam jak bąk w tulipanie - zakręcona.  Lubie biegać, a tak na prawdę robię to, żeby bez ograniczeń jeść naleśniki!!  Lubię sprzątać i przeorganizowywać przestrzeń wokół siebie, dosłownie i w przenośni. Pisze wiersze do szuflady.   Uwielbiam rozśmieszać ludzi. Marzę  o własnym domu z ogródkiem i o długich paznokciach.  Po co? Na co? I dlaczego blog?  Przede wszystkim, chcę Wam przekazać moje spostrzeżenia i wnioski z nie przeciętnych zdarzeń życiowych - Jest ich trochę. Brakuje mi...