Przejdź do głównej zawartości

Jak pożegnać smoczek? Historia życiem pisana.





Już w ciąży będąc, stwierdziłam, że smoczek jest przydatnym gadżetem. Czytałam dużo artykułów za i przeciw jego stosowania.


Stwierdziłam, że kupię smoczek, ale zobaczę, jak się sytuacja rozwinie, nic na siłę. To była jedna z niewielu rzeczy, która postanowiłam robić jak inni rodzice. 

Dziamdziam, cycuś, smorek to były nasze określenia na przyjaciela Krystyny.

Jak wiecie, początki macierzyństwa nie są łatwe. Szczególnie te pierwsze dwa tygodnie. Nam ten czas upłynął w ogromnym stresie - dwa pierwsze tygodnie spędziłyśmy w szpitalu. Dlatego smorek był wtedy wybawieniem. Gdy tylko zaczynała płakać wpadałam w panikę i natychmiast starałam się uspokoić.
Smoczek służył jako uspokajacz w trudnych chwilach, uciszacz i wygłuszacz – przyznaję się. Był z nami na zakupach, na wycieczkach, w samochodzie i samolocie. Sen bez niego nie był możliwy wręcz niewyobrażalny.

Wpadaliśmy w panikę, gdy smoczek zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Dlatego mieliśmy trzy zapasowe schowane na czarną godzinę.

Postawiłam sobie za cel w wychowywaniu, naturalność i instynktowność. Poczekam, aż sama odrzuci ssanie naturalnie.

Zaczęliśmy ograniczać użytkowanie smoczka w ciągu dnia, gdy miała około roku.

Ale i wtedy wylądowałyśmy w szpitalu z zapaleniem krtani na tydzień, więc plan spalił na panewce.

Postawiliśmy sobie wycofanie go z życia Krysi przed ukończeniem dwóch lat.

Pierwsza próba totalne niepowodzenie.

Dwa miesiące przed drugimi urodzinami Krystyna przegryzła swojego dziamdziama.
- Mamooo cycuś się zespół, dziurę ma!

Płakała, ale po krótkich wyjaśnieniach zrozumiała, że to już koniec przygody.

Byłam zdziwiona, jak szybko zaakceptowała nieodwracalny fakt. Nie dowierzałam, że to takie proste.

Z relacji innych mam wynikało, że ich pociechy w ciągu jednego dnia, ba nawet minut odrzuciły cycki raz na zawsze! Więc tak to pewnie u nas będzie. Łatwizna!!

Ucieszyłam, że nie musiałam uciekać się do podstępu. Wyszło to tak naturalnie. Pożegnałyśmy przyjaciela, sama wyrzuciła go do kosza i podziękowała za towarzystwo.

Pierwsza noc.

Minęła bardzo spokojnie. Budziła się parę razy. Spała z nami więc szybko reagowaliśmy, aby ją uspokoić.

Następny dzień i noc.

Istna masakra. Płacz, manipulacja, szukanie w koszu. Prosiła mnie, nawet aby jechać do sklepu i kupić nowego cycusia. Na nic się zdały tłumaczenia.

Noce mijały nam jak na dzikim zachodzie. Było mi jej szkoda. Pomyślałam, to jeszcze nie ten czas. Do tego zaczęła ssać kciuka!

Nie miałam wyjścia, nie dałam rady i kupiłam nowego smoczka.

Nie to dziecko. Przesypiała noce, a w dzień smoczka nie dawaliśmy wcale.

Trudno kiedyś dorośnie do tej decyzji, pomyślałam. Jeszcze nie teraz.

Nie chciałam robić jej wykładów w stylu:
- Zobacz, inne dzieci nie mają smoczka, a Ty? I Błagam, nie róbcie tak.
Nie ma nic gorszego od porównywanie dzieci do rówieśników. Każdy ma inną wrażliwość. Dajmy dzieciom czas.

Nie mówiłam jej, że jest za duża, albo, że to jej nie pasuje.

Czekałam na ten moment.

Wyjechaliśmy na tygodniowy urlop. Wtedy pomyśleliśmy, że nie będzie czasu, na to by smoczek wkroczył do akcji. Zbyt dużo się działo. A nawet udało się jej zasnąć jednego wieczora bez smoczka.

Pomalutku, spokojnie smoczek zostawał wycofywany.

Próba numer dwa.

Po powrocie zaryzykowałam. Odcięłam koniuszek smoczka, stara tradycyjna metoda może zadziała. W razie tragedii mamy zapasowy uspokajacz.

I kolejny raz zrozumiała nasze wyjaśnienia. Pokazywałam, że nie da się naprawić, trzeba się pożegnać. Zrozumiała i drugi raz pożegnała się ze smoczkiem.

Tym razem jednak byłam przygotowana na nie przespane noce, dzienne marudzenia i szlochy.

Łatwo nie było, ale dotarło do mnie, że Krysia tak naprawdę go nie potrzebowała. To dla mnie było wygodne. Podanie go jej był to pewnik pozytywnego rozwoju sytuacji.

Na każde żądanie smoczka, bo tym razem były takie, starałam się jej opisywać cała sytuacje. Dlaczego była dziura? Na pewno nie da się go naprawić. I przede wszystkim zapewniałam ją, że damy rade!

Oczywiście były nie przespane noce, marudzenie i spanie w trójkę w jednym łóżku.

Dzisiaj.

Jest 27 maja. Zasypia już drugi tydzień bez smorka. Jest spokojniejsza. I już nie woła, aby go jej dać, nie ssie kciuka.

Mogę jej teraz wytłumaczyć dużo spraw, które kiedyś nie miały sensu, bo dostawała smoczka i był spokój.

Podsumowanie.

Jeśli nie wiesz jak zerwać z nałogiem smoczkowym? To najpierw się zastanów, w jaki sposób dziecko funkcjonuje w ciągu dnia.

Czy ma do niego stały dostęp?
Czy smoczek jest na każde „daj”?
Czy da się z dzieckiem porozmawiać niż podać cyca?
A może zastąp smoczka przytulanką, kocykiem.
Może najpierw spróbujcie go ograniczyć, by później sprawdzić, czy da się bez niego żyć.

To nie jest porażka wychowawcza, że po jakimś czasie dziecko zażąda ponownie cycusia, a Wy go podacie.

To jest normalne, każdy rodzic ma wzloty i upadki. Nie można winić dziecka za to, że traktuje smoczka jako członka rodziny i nie wyobraża sobie bez niego spania.

Moim zdaniem warto uświadomić sobie, że to jest walka z pewnego rodzaju nałogiem. Nic na siłę. Podjedzcie do tego z dystansem, rozwagą i szacunkiem do malucha.

Buziole Aga

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

22 słowa znikające z języka polskiego - sprawdź, czy je znasz!

Macie czasami wrażenie, że, za dużo używamy anglojęzycznych lub zapożyczonych słów? Nasi dziadkowie, często używają czy używali słów, które nie są już modne, które wyszły już z użycia. Język polski z roku na rok jest bogatszy  i to jest fakt, naturalna kolej rzeczy, związana z rozwojem chociażby techniki. Szczególnie dziś, mam wrażenie, że mówi się o zalewie polszczyzny zapożyczeniami angielskimi. Tak naprawdę takie "fale" zdarzały się od zawsze, a ma to związek z różnymi etapami w historii.  I tak dla przykłądu w średniowieczu były to zapożyczenia niemieckie, od XVI w. na łacińskie, potem włoskie, francuskie, rosyjskie. Coś jednak dzieje się kosztem czegoś, bo każda sytuacja ma plusy i minusy. Moim zdaniem, nie da się tego zjawiska uniknąć,  bo żyjemy za szybko i za intensywnie.  Oczywistym jest też to, że dużo słów weszło na stałe do naszego słownika  i mowy potocznej i wcale nie mówię, że jest to złe.  Sam...

Co robić aby się nie narobić? 6 niepraktycznych porad!

Postanowiłam napisać ten poradnik (niech będzie w gwoli jasności anty-poradnik) po ostatniej dyskusji, która wywiązała się na mojej grupie super kobietek  ❤❤❤  na Facebooku. Dziewczyny, my sobie same ciśniemy. Perfekcjonizm - każdy do niego dąży. Każdy go pragnie. Chcemy mieścić się w normach, ale nie twórzmy idealnej rodziny, stwórzmy własną na własnych domowych zasadach i nic komu do tego. Co robić aby się nie narobić? 6 niepraktycznych porad! Fajnie jest żyć w ładzie i porządku i wiedzieć gdzie masz majtki, rajty dziecka i pokrywkę do rondla, ale nie da się żyć w permanentnym porządku non-stoper. Kiedyś coś pierdolnie i wtedy wina spada na matkę! No bo na kogo! A co ciekawe nikt nas tą nie winą nie obarcza - tylko my same! Masz wrażenie, że same sobie wmawiamy, że jesteśmy beznadziejnymi gospodyniami i organizatorkami życia rodzinnego a wyznacznikiem tego są, chociażby brudne okna?! Wychodzę temu naprzeciw i postanowiłam udowodnić, że nawet ja beznadziejny przypadek pedant...

Coś o mnie

Cześć!  Jestem Agnieszka,  ale znajomi często mówią mi ruda, ze względu na kolor włosów a i może na osobowość.  Do niedawna byłam Kryśką,   ale gdy urodziła się nasza córeczka, z wielu opcji imion wybraliśmy  Krystynę ! Od ponad roku mieszkamy w małej wsi pod Monachium.  Nie jestem idealnym rodzicem i nie chcę nim być. Za to chcę być prawdziwą wersją siebie. Parę ciekawostek: Od zawsze byłam jak bąk w tulipanie - zakręcona.  Lubie biegać, a tak na prawdę robię to, żeby bez ograniczeń jeść naleśniki!!  Lubię sprzątać i przeorganizowywać przestrzeń wokół siebie, dosłownie i w przenośni. Pisze wiersze do szuflady.   Uwielbiam rozśmieszać ludzi. Marzę  o własnym domu z ogródkiem i o długich paznokciach.  Po co? Na co? I dlaczego blog?  Przede wszystkim, chcę Wam przekazać moje spostrzeżenia i wnioski z nie przeciętnych zdarzeń życiowych - Jest ich trochę. Brakuje mi...