Przejdź do głównej zawartości

Mity dotyczące życia na emigracji.



Rozmowy o emigracji nie są łatwe szczególnie z tymi, którzy nie tego nie doświadczyli.

Wyobraź sobie, że jutro zmienisz całe swoje otoczenie i wszystko, co znasz. Zamieszkasz w obcym miejscu wśród obcych sobie osób.

Nie znasz prawa, kultury nawet rozkładu jazdy metra.
W sklepach nie ma produktów, które od lat kupujesz.
Kupujesz kosmetyki. Odwracasz opakowanie, aby skład przeczytać a na etykiecie hieroglify.Boisz się wyjść do lekarza, dentysty, ginekologa, z dzieckiem na kontrolę.Ale musisz. Zmuszasz się, bo trzeba jakoś żyć.

Tym tekstem (mam nadzieję) rozwieję wszechobecne mity na temat życia na emigracji.Może nie tyle mity ile stereotypy krążące wokół pobytu i mieszkania w obcym zakątku świata. A już na pewno często zadawane pytania przez bliskich i znajomych, ale i przeze mnie!


Nie mam zamiaru nikogo obrazić, ośmieszyć. Sama osądzałam i krytykowałam bliskich mieszkających poza granicami kraju. Nie rozumiałam ich decyzji. Nie rozumiałam, dlaczego narzekają, a nie chcą wrócić.


Dlaczego podjęłam ten temat?



A dlatego, że zrozumiałam, jak to jest na własnej skórze!
Dlatego, że wiem jak stereotypy mogą wkurzyć i ranić, a przynajmniej powodować opadnięcie witków w dół !
Dlatego by chociaż przybliżyć naszą sytuację i pomóc zrozumieć temat!


A że jestem dobrym obserwatorem i koduje niezliczone ilości nikomu niepotrzebnych na pozór informacji więc oto ten wpis!

Przez 10 lat moja siostra mieszkała w Szwecji.

Obecnie mieszka w Warszawie i nigdy się nie poddaje.

Od 5 lat moja druga siostra mieszka w Holandii.

To ta najmłodsza, najładniejsza i robi piękne zdjęcia.

Mam też przyjaciółkę, mieszkającą od 7 lat w Paryżu.

Oazę spokoju czyste dobro w jednym.

Moja psiapsiółka, która mnie opuściła 5 lat temu.

Wariatka, moja bratnia dusza, piękna blondyna – zajęta.

Chociaż nie jest mi łatwo mieć je tak daleko. Przez te parę lat nauczyłam się z tym żyć.I nawet nie mogę ich opierdzielić porządnie, bo się mogą w każdej chwili rozłączyć!!

I teraz ja dołączyłam do tego zacnego grona "bab na wygnaniu"!

Przy współpracy z ww. kobietami powstał spis cudowności.


To był Twój wybór!!



Stwierdzenie pojawiające się, wtedy gdy śmiesz narzekać, że jest Ci źle.

Sami wiecie z własnych doświadczeń, że nasze wybory w życiu nie są dokonywane na podstawie suchych danych i kalkulacji. Rządzą emocje, impulsy, sugestie.

Człowieki podejmują decyzje o życiu za granicą z różnych powodów. Najczęstszym powodem jest utrzymanie rodziny, zapewnienie środków do życia. Zdarza się też, że chcą siebie sprawdzić, poznać się lepiej albo uciec od kogoś i czegoś.

Mówiąc to była Twoja decyzja mocno szufladkujesz nie znając motywów. Może Ci ludzie nie mieli wyjścia? Bardzo żałują swojej decyzji i wstyd im się do tego przyznać.

A może chcą się komuś wygadać i oczekują zrozumienia, a nie oceniania.

Nie każdy odnajdzie się za granicą i nie każdy powinien wyjeżdżać.

Wyjazd to ogrom wyrzeczeń i stresów.

Nie wiesz ile ten człowiek poświęca swojego serducha na to aby zapewnić rodzinie i sobie środki do życia.Często by zmienić swoją sytuację, spełnić marzenia i wykorzystać szansę, jaką przynosi los jest w stanie poświecić wiele.

Czy w takiej sytuacji można kogoś oceniać?

Czy jeśli ktoś marzy o domku z ogródkiem dla swoich dzieci i ja mu powiem słuchaj nie narzekaj mogłeś w Polsce zostać to będzie fair?

Wyjeżdżamy po to, aby zmienić swoje życie, wyjść z cienia, zaimponować swoją samodzielnością.
Niestety często zmagamy się z rozterkami, bardzo często depresją i samotnością.

Mieszkanie w obcym kraju to nie jest mieszkanie na ciepłej wyspie, bieganie na bosaka po gorącym piasku. To życie prawdziwe i czasami za bardzo realne.


Pieniądze spadają jak manna z nieba.


Ech.

Zarabiając ojro stać Cię na wszystko. Jesteś w stanie opłacić mieszkanie, rachunki, podatki, dojazdy do pracy, ubezpieczenie samochodu, przegląd, opłaty parkingowe, szkołę, żłobek.

Stać Cię raz na jakiś czas na zakupy „ciuchowe” czy wyjazd do Polski lub wakacje.

Możesz pozwolić sobie na lepszy sprzęt AGD, gadżety. Po jakimś czasie zmieniasz auto na lepsze.

Super, idylla.

Tak, tylko że to jest scenariusz po kilku latach ciężkiej harówy i wyrzeczeń. Zapieprzania na dwa etaty. Braku dni wolnych. Pracy ponad normę i siły.

Koszty utrzymania są wysokie. Często jest tak, że po opłaceniu należności nie wiele Ci zostaję.

Ludzie mieszkają po kilkoro w jednym pokoju. Rodzinę widzą od święta.

Pieniądze nie zastąpią Ci szczęścia, czasu i rodziny.


A co Ty tam robisz?

Tak to pytanie pojawia się, gdy pod sklep podjedziesz samochodem na obcych blachach. Uśmiechasz się nawet do Pani ekspedientki.

Wiadomo facet pracuje na budowie, kobitka sprząta domy. I wszystko jasne, po co tłumaczyć.

Jesteś już tyle lat za „granico” to powinieneś zarządzać spółką skarbu państwa i projektować budynki mieszkalne.

Tak nie jest! 

Nie każdy pracuje na budowie i sprząta domy.

A jeśli sprząta to czy to jest aż taki wstyd i dyshonor?

Nie można oceniać ludzi poprzez pryzmat ich pracy.

Po pierwsze znalezienie pracy bez znajomości języka jest trudne. Nawet w krajach anglojęzycznych nie chcą zatrudniać osób ze znajomością języka na poziomie komunikatywnym.

Są oferty pracy bez znajomości języka, ale są to najczęściej zawody, których nie podjęlibyście się w Polsce nigdy.

Gdy nie masz grupy znajomych, którzy mogą brzydko mówiąc załatwić Ci pracę, spotkanie, rozmowę to też nie poszalejesz.

Trzecia sprawa to dojazdy do pracy. Mieszkając poza centrum są ogromne trudności z szukaniem pracy. Każdego dnia spędzasz 3-4 godziny na dojazdy.

W końcu znajdujesz pracę:
  • poniżej swoich kwalifikacji,
  • za niską stawkę,
  • pracujesz bez dnia wolnego po 10 godzin dziennie.
Wracając nie masz sił na nic. Marzysz o śnie i odmóżdżeniu się przy jakimś serialu, a nie wertowaniu stron w poszukiwaniu pracy.

Za granicą jesteś jednym z wielu, nie osobistością i indywiduum. 

Musisz starać się dwa razy bardziej by udowodnić, że to Ciebie warto zatrudnić. Bo jesteś tym 'spoza", obcym. Budujesz nie tylko pozycje w firmie, ale swoją przestrzeń życiową od podstaw.

Zawsze będziesz obcy w obcym miejscu.


Nie ma tam żadnych Polaków?



Są.

Przyjeżdżając do Niemiec chciałam poznać kogoś swojego, kto jest tu już jakiś czas. Nie po to by mi pomógł, poprowadził. Po to, by się spotkać, porozmawiać, odchamić się. W końcu chciałam użyć kosmetyków z półki pt. „te na wyjście”.

Napisałam na jednej ze stron dedykowanej polakom w Monachium.

Hej jestem tu nowa. Nudzę się.


Odpisała jedna osoba. I była to dziewczyna, która jakiś czas temu napisała na forum grupy, ale jej nikt nie odpowiedział.

Jakie to było dla mnie dziwne. Przecież jest tu wiele mam takich jak ja. Dlaczego nie chcecie się spotkać pogadać razem? Dlaczego nie chcecie podzielić się swoimi doświadczeniami, radami?

Nie rozumiałam tego.

Polacy są do siebie uprzedzeni i wszędzie zwęszą podstęp. Dlatego że nie raz się przejechali na kimś. Nie chcą nawiązywać nowych znajomości z obawy przed zranieniem
 i wykorzystaniem.

Wydaje mi się, że my jako naród nie umiemy żyć w grupie. Każdy z nas chce być silną jednostką nie całością.

Jeśli wyjeżdżasz do grupki przyjaciół, znajomych, rodziny to sprawa jest jasna.

Jeśli jedziesz nie znając nikogo to raczej nie poznasz przyjaciół szybko.

Każdy ma swoje życie, znajomych, prace.

Nie mogę podchodzić do każdego kto mówi po polsku z uśmiechem mówić:- Jesteś z polski? Super, ja też zaprzyjaźnimy się?

Chociaż chciałabym tak postąpić nie raz. Pewnie uznano by mnie za wariatkę.


Wszystko rekompensują Ci pieniądze.



Standard życia za granicą jest inny. Może być wyższy od tego w Polsce.

Zastanawiasz, jaki to bogaty kraj – ludzi stać na każdą zachciankę, wakacje i gadżety.

W Polsce emeryt nie może pozwolić sobie na odpoczynek w Egipcie.

Tutaj to norma.

Bez większych problemów możesz odłożyć pieniądze. Możesz pozwolić sobie na dużo więcej niż w Polsce.

Ale

Omija nas wszystko to co tworzy i zespala rodzinę. 

Spotkania, posiadówy, rozmowy, grile, urodziny. Nie widzimy jak dorastają dzieci i jakie nowości są w Biedronce.

Sukcesywnie urywa się kontakt. Każdy ma swoje sprawy, zobowiązania. Nie wszystko zdążysz opowiedzieć przez telefon. Nie o wszystkim chcesz powiedzieć.

Nie chcesz obarczać rodziny swoimi problemami, boisz się być oceniany i niezrozumiany.

Nikt cię nie kontroluję. Zapętlasz się w systemie dobrobytu w rzeczywistości nie masz nic. Nie masz nawet znajomych, na których możesz liczyć, domu, do którego zawsze możesz wrócić. Pracę znajdziesz wszędzie więc przestajesz się starać.


Umiesz już mówić po obcemu?


Pytanie następuje zaraz po tym, jak niechcący wyrwie Ci się słówko, które opanowałaś do perfekcji a nie wiesz co znaczy. Powtarzali je w pętli na lotnisku przez 3 godziny.

Nauczyć się słówek i rozumienia tego, co ktoś mówi do nas a nauczyć się porozumiewania to dwie różne rzeczy.

Odkąd jestem na wygnaniu to mam wrażenie, że znam angielski ale nie umiem mówić po angielsku.

Nie miałam okazji „ożywić” mojego języka, chociaż jest ogromna poprawa.


Dziecko sobie zrób to będziesz mieć zajęcie!



I tu jest ten moment, gdy Ci witki opadają w dół a mężowi nie.

Dziecko sposobem na nudę, depresję, na deszcz i mróz.Po pierwsze nie każdy chce je mieć.Po drugie nie każdy może je mieć.Nie wszyscy mają z kim je mieć.

Mam wrażenie, że osoby zadające to pytanie nie mają pomysłu na rozmowę.


Za granicą to są dopiero sklepy!!



Zdanie to pada zaraz po tym jak ściągasz marynarkę i niechcący zostaje zauważona metka od drogiego projektanta. Nie przyznajesz się jednak, że to polski ciuchland oblegany przez ciebie przez trzy ostatnie godziny po wylądowaniu w Polsce.

Za granicą są drogie sklepy! Dostosowane do potrzeb bogatych, chociażby Niemców.

Chyba tylko w Polsce galerie wychodzą spod ziemi jak dżdżownice po deszczu.


Dużo tam emigrantów, nie boisz się?



Po tym pytaniu przypomina Ci się scena z pociągu z Turkami kłócącymi się po ich niemu. Bałaś się o życie, ale nie opowiesz o tym, bo wyjdziesz na rasistkę.

Jest ich dużo! Wielokulturowość to mieszanka wybuchowa.

Mój pierwszy miesiąc pobytu i już miałam niesamowite szczęście być świadkiem bójki Afroamerykanów z ludnością Arabii na przystanku autobusowym.

Na całym świecie są ludzie i ludzie. Mieszkam w spokojnej, bezpiecznej dzielnicy.Boję się dużej ilości osób, tłumu, zamieszania więc trzymam się od tego z daleka.


I teraz Was zaskoczę.

Kolejny mit to Tęsknota za ojczyzną



Jesteście ciekawi?

Nie tęsknisz za krajem?Nie wzrusza Cię hymn polski?Nie chcesz wrócić?


Nie!!

Jest mi tu bardzo dobrze. Nie tęsknie za ojczyzną, bo to, co najważniejsze mam tu - męża i córkę!

Wzruszam się na hymnie, ale czy to świadczy o tym, że jestem nieskazitelną patriotką?

Nie lubię polskiej mentalności, narzekania, braku kultury, chamstwa, obojętności, pesymizmu, zazdrości.

Nie lubię tych min na co dzień bez uśmiechu i braku poczucia humoru, bo jest tak kurewsko ciężko!
 Bo jesteśmy narodem wybranym do cierpień i marazmu.

Nie lubię tego, że jest się ocenianym na podstawie wyglądu.

Nie lubię tego, że muszę się tłumaczyć i usprawiedliwiać, dlaczego mam dynie w oknie na Halloween, dlaczego obchodzę Amerykańskie święta, a nie nasze katolickie!

Gdybym mogła przenieść tu moją całą rodzinę, przyjaciół i znajomych byłoby idealnie, ale tu jestem szczęśliwa pomimo tylu problemów.

Tym wpisem chcę uświadomić Wam, że stereotypy nie biorą się znikąd.

My, Ci za graniczni po części je tworzymy. Udając, że jest dobrze.Nie staramy się przedstawiać rzeczywistości takiej, jaka jest, bo:

  • nikt nas nie zrozumie.
  • nie ma sensu tłumaczyć.
  • trzeba pokazać, że się odniosło sukces, że się ma jak się nie ma.
Nie chcemy przyznawać się do tego, że się tęskni albo wręcz przeciwnie.

Nie chcemy przyznać wprost, że czeka się na telefon bliskich albo masz ich dość.

Boję się przyznać, że mi tu dobrze. 

Boje się narzekać, bo ktoś mi zarzuci, że mam kasę, że to jest ogromna szansa, że przecież kiedyś wrócimy.

Właśnie może dlatego mi tu tak dobrze, bo mam świadomość, że kiedyś wrócimy…

Jestem ciekawa jak podoba się Wam ten wpis. Jakie są Wasze doświadczenia za graniczne?

Jeśli się podobało udostępnij.
A jeśli się nie spodobało to też udostępnij niech się inni męczą!



Zdjęcia są własnością serwisu Pinterest, oraz archiwum prywatne.
Buziole Aga.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

22 słowa znikające z języka polskiego - sprawdź, czy je znasz!

Macie czasami wrażenie, że, za dużo używamy anglojęzycznych lub zapożyczonych słów? Nasi dziadkowie, często używają czy używali słów, które nie są już modne, które wyszły już z użycia. Język polski z roku na rok jest bogatszy  i to jest fakt, naturalna kolej rzeczy, związana z rozwojem chociażby techniki. Szczególnie dziś, mam wrażenie, że mówi się o zalewie polszczyzny zapożyczeniami angielskimi. Tak naprawdę takie "fale" zdarzały się od zawsze, a ma to związek z różnymi etapami w historii.  I tak dla przykłądu w średniowieczu były to zapożyczenia niemieckie, od XVI w. na łacińskie, potem włoskie, francuskie, rosyjskie. Coś jednak dzieje się kosztem czegoś, bo każda sytuacja ma plusy i minusy. Moim zdaniem, nie da się tego zjawiska uniknąć,  bo żyjemy za szybko i za intensywnie.  Oczywistym jest też to, że dużo słów weszło na stałe do naszego słownika  i mowy potocznej i wcale nie mówię, że jest to złe.  Sam...

Co robić aby się nie narobić? 6 niepraktycznych porad!

Postanowiłam napisać ten poradnik (niech będzie w gwoli jasności anty-poradnik) po ostatniej dyskusji, która wywiązała się na mojej grupie super kobietek  ❤❤❤  na Facebooku. Dziewczyny, my sobie same ciśniemy. Perfekcjonizm - każdy do niego dąży. Każdy go pragnie. Chcemy mieścić się w normach, ale nie twórzmy idealnej rodziny, stwórzmy własną na własnych domowych zasadach i nic komu do tego. Co robić aby się nie narobić? 6 niepraktycznych porad! Fajnie jest żyć w ładzie i porządku i wiedzieć gdzie masz majtki, rajty dziecka i pokrywkę do rondla, ale nie da się żyć w permanentnym porządku non-stoper. Kiedyś coś pierdolnie i wtedy wina spada na matkę! No bo na kogo! A co ciekawe nikt nas tą nie winą nie obarcza - tylko my same! Masz wrażenie, że same sobie wmawiamy, że jesteśmy beznadziejnymi gospodyniami i organizatorkami życia rodzinnego a wyznacznikiem tego są, chociażby brudne okna?! Wychodzę temu naprzeciw i postanowiłam udowodnić, że nawet ja beznadziejny przypadek pedant...

Coś o mnie

Cześć!  Jestem Agnieszka,  ale znajomi często mówią mi ruda, ze względu na kolor włosów a i może na osobowość.  Do niedawna byłam Kryśką,   ale gdy urodziła się nasza córeczka, z wielu opcji imion wybraliśmy  Krystynę ! Od ponad roku mieszkamy w małej wsi pod Monachium.  Nie jestem idealnym rodzicem i nie chcę nim być. Za to chcę być prawdziwą wersją siebie. Parę ciekawostek: Od zawsze byłam jak bąk w tulipanie - zakręcona.  Lubie biegać, a tak na prawdę robię to, żeby bez ograniczeń jeść naleśniki!!  Lubię sprzątać i przeorganizowywać przestrzeń wokół siebie, dosłownie i w przenośni. Pisze wiersze do szuflady.   Uwielbiam rozśmieszać ludzi. Marzę  o własnym domu z ogródkiem i o długich paznokciach.  Po co? Na co? I dlaczego blog?  Przede wszystkim, chcę Wam przekazać moje spostrzeżenia i wnioski z nie przeciętnych zdarzeń życiowych - Jest ich trochę. Brakuje mi...