Przejdź do głównej zawartości

Rodzić po ludzku.

pinterest

Poród


Jedna z najbardziej oczywistych i naturalnych rzeczy na świecie prawda? Niektórzy mówią, że poród to cud!

Dyskutowałabym.

Jak się przygotować?

Prawda jest taka, że nie możesz przewidzieć, jak się zacznie i jak się potoczy. 

Coraz więcej kobiet boi się porodu.

Dlaczego? 
Bo poród kojarzy się z:

- bólem,

- strachem,

- końcem świata.

Więc jak można przygotować się na ból? Bądź bardziej świadoma! Zażywaj ruchu, dobrze się odżywiaj. Edukuj się!

Chociażby na mądrych portalach medycznych takich jak:

http://www.rodzicpoludzku.pl/ https://polki.pl/rodzina/porod,prawa-ciezarnych-a-edukacja-przedporodowa,10404759,artykul.html
https://mamaginekolog.pl/

Rodzić po ludzku? 

Czyli jak?!


W ciąży szukasz takich informacji, które bez ogródek i ściem przedstawiają poród. Takich informacji nie ma dużo. 

Czemu o nich nikt nie mówi? Nie wiem, może to po części tabu, może wstyd, niespełnione marzenie i oczekiwania wobec siebie i świata.

Postanowiłam opisać Wam mój poród, chociaż nie chciałam o tym pisać, wydawało mi się to oklepane.

Blog parentingowy i o porodzie będzie nam pisała, jakie to oczywiste!

Tak naprawdę, nie ma znaczenia, jak będzie wyglądał poród. 

Wiecie dlaczego? 

Bo to, co najważniejsze, najcenniejsze, najciekawsze i problemowe jest przed Wami. 

Po narodzinach dziecka okazuje się, że to nie poród był najtrudniejszy
i bolesny.

Mój wpis ma tylko charakter poglądowy nie edukacyjny.

Chcę Wam uzmysłowić, że porodówki to molochy. Wszędzie rządzi biurokracja i pieniądze. Nawet tam, gdzie rodzi się dzieci.

Tam też pracują ludzie!! Mogą mieć zły dzień. Mogą być przepracowani i zmęczeni wielogodzinną zmianą. Do tego personel medyczny robi mnóstwo rzeczy z obawy przed oskarżeniem o niedopatrzenie.

Dlaczego porodowi towarzyszy taka atmosfera?

Dlatego, że nie możesz tego kontrolować. Lubimy planować i panować nad swoim życiem i to całkiem normalne.


Obraz zaburzają nam też media. 
Ile z nas widziało prawdziwy poród w tv?
A ile jest takich, w których kobitka wygląda idealnie, dziecię jest piękne i rumiane. 

Brakuje realizmu.

Opiszę Wam, jak to wyglądało u mnie. 
Nie dlatego, aby kogoś przestraszyć, ale by pokazać, że wszystko da się przeżyć!
Uwaga !!

Język przeze mnie stosowany nie będzie profesjonalny i pojawi się masa przekleństw. Będzie też duża dawka humoru.

Gotowa?!!

Ogólnie natura nie szczędziła mi wyglądu dedykowanego pod ciąże. 

Zapas tłuszczu był wszędzie i od dawna nawet na kolanach. 
Postanowiłam, że będę rodzić naturalnie. Bez znieczulenia. 
Mam szerokie biodra, pójdzie szybko i gładko.

Wiem, że będzie bolało, ale co mam z tym zrobić to normalne. 
Nastawiłam się na to, że będzie super i dam radę.

Pozytywne myślenie.

Czytałam informacje w stylu: "kwiaty pachły, wróbelki ćwierkły".

Z mężem ćwiczyliśmy pozycje porodowe. Porodowe, nie jakieś tam inne, zbereźniki Wy.

Oglądałam filmy, w których panie rodziły dziecko w trzy minuty. Na podwórku, na trampolinie i w wannie.

A jak pytałam

- Jak rodziłaś?

Kobitki mówiły:

- A już nie pamiętam.

Albo:
- Jak zobaczysz dziecko po raz pierwszy, to zapomnisz o bólu.

Ta, serio ?

Wszystko układało się według planu. Chodziłam na spotkania do położnej. Było fajnie wesoło i coś tam mi do głowy wpadało. 

Nie za wiele, bo wszystko i tak wyjdzie w praniu – twierdziłam.

Kończy się 9 miesiąc i nic. Nie mam żadnych objawów porodu. Hmm, dlaczego przecież rodzi się w 9?!!!

Takie było moje wyobrażenie na ten temat. Pomimo świadomości, że to się zdarza.

I tak trwało to dwa tygodnie.

Nie, żebym narzekała. W ciąży było mi super i wcale mi się nie spieszyłoby powić dziecię.

Rutyna i mój próg bólu

Trzy dni przed porodem właściwym, zaczęłam mieć skurcze. 

Mój ból był hmm...

Jak by opisać ból przy okresie, ale tak do sześciokąta.

Pojechaliśmy do szpitala.

Mówię:

- Boli, mam skurcze, boli, to chyba już, boli kurwa mać!

Pani doktor ze stoickim spokojem przeprowadziła ze mną wywiad. Następnie zaprosiła do pokoju, aby zrobić badanie KTG. Przylepiają Ci do brzucha czujniki, aby sprawdzić, czy to już.

Zapis KTG nie wykazał nic. Ja zdycham z bólu, a tam wskazówka nie drgnęła!! 

Do chuja wafla to jak będzie bolał poród? Skoro na wykresie nie ma nic !!!!!

Oczywiście czekałam do pani doktor jakieś 20 min. KTG 10 min trwało, wywiad plus wypełnianie papirologi 30 min. 

Pytania w stylu wiek, nazwisko rodowe, gdzie pracuje mąż, nasze wykształcenie itd. Spędziliśmy tam ponad godzinę.

Odesłali nas do domu z orzeczeniem:

- Pani ma tylko skurcze przepowiadające. To organizm się przygotowuje. Spokojnie jak Pani zacznie rodzić, to będzie Pani wiedziała, tego nie da się przegapić.

OK, czyli to, że mnie teraz tak jebcy to tylko preludium!! To potem chyba wybuchnę, bo moja skala bólu wyszła już poza margines.

A gdzie te ptaszki co ćwierkały gdzie radość, że zaraz poznam moje dziecko?!

Wróciwszy do domu, zaległam na kanapie zrozpaczona. Moja głowa tworzyła właśnie obrazy jak to będzie, co to będzie, głucho wszędzie, rzygam wszędzie.

Mój mąż w tym czasie miał nocne zmiany, więc na jedną noc przyszła do mnie szwagierka.

Nie spałam od dwóch dni, bolało okropnie. Nie mogłam nic jeść, pić. Do tego miałam biegunki i wymioty. 
Byłam odwodniona.

Ból się nasilał. Skakanie na piłce dawało chwilowe ukojenie. Później mogłam już tylko leżeć. Gdy miałam skurcz, zwijałam się z bólu, stękałam i zdychałam. Ból rozprzestrzeniał się od pleców po tyłek krocze, rozrywało mi cała pipe!

Marzyłam o czymś przeciwbólowym. Uwierzcie mi, ból odczłowiecza.
Ja przestałam myśleć co z dzieckiem. Chciałam, żeby się to skończyło, przestało boleć.

Ból spowodowany skurczem sprawiał, że przenosiłam się do innego świata. Tak jakby mój duch opuszczał ciało i przenosił się do piekła na sekundy. Nie byłam w stanie patrzeć, słuchać, mówić, a to były skurcze tylko przepowiadające!!!

Wtedy zrozumiałam, że mój próg bólu jest na bardzo niskim poziomie. 

Czyli opowiadania, że jak mam bolące okresy to dam rade rodzić to było pierdolenie?!!!!

Na torturach wyśpiewałabym wszystkie tajemnice i szyfry. Wystarczyłoby włączenie lampy. Wiecie tej na filmach, która razi w oczy.

Zainstalowałam aplikacje która, mierzyła mi częstotliwość skurczy. Gdy pojawiał się ból, wciskałam i gdy przestawało boleć znowu. Skurcze były co 10 min i trwały 30 sekund. Najdłuższe w moim życiu 30 sekund.

Skala bólu — borowanie u dentysty na żywej tkance bez znieczulenia na pięciu zębach naraz!
Zadzwoniłam do męża, żeby zwolnił się z pracy, bo już nie mogę tak funkcjonować. Przyjechał Ok. 4 nad ranem. Wytrzymałam jednak do 7 rano. Poprosiłam moją położną, aby przyjechała i doradziła co robić. Przyjechała o 11.

Zbadała mnie, tętno Krysi było w porządku. Biologicznie było dobrze. To, czego tak cierpię? Porada położnej była taka:

- Jeśli Ci nie przejdą wymioty i biegunka do 16:00 to jedź na izbę, bo się odwodnisz.

Ludzie wytrzymałam!! Pojechałam, tak jak poradziła mi położna. Mąż zabrał moją torbę do porodu, spakowaną już od miesiąca Jedziemy po raz drugi.

Zostałam zbadana najpierw ręcznie tzn. ginekologiczne. Rozwarcie 3 cm. Zrobiono mi usg., KTG. Nic się nie zapowiadało na poród. Z racji osłabienia i odwodnienia, zostałam przyjęta na patologię ciąży!!! 

Strasznie brzmi co? 

Kazali mi się przebrać w piżamę, zabrać rzeczy i iść na odział.

Leżałam w pokoju pielęgniarek 30 min podpięta do KTG. Ból był coraz większy. Wskazówka zapisu nie znacznie skoczyła. Było mi okropnie zimno, a nawet nie miałam sił zgłosić tego pielęgniarce.

Męża nie było przy mnie, bo nie mógł wejść. Leżałam i telepało mną z zimna.

W końcu dostałam sale tzn. pokój. Do szpitala przyjechaliśmy o 16, a na sali byłam o 20!!! Miałam okropne wymioty, więc mąż poprosił o worki. Pani stwierdziła, że mogę wstać, iść rzygać do łazienki!! Zajebiście! A dopiero mnie widziała, że ledwo chodzę!! Rozmawiałam z nią!!

Do pokoju weszły panie z kolacją. Ten zapach Boże!! Od razu rzygnęłam. Mąż próbował wyjaśnić, że ja jedzenie nie! Ewentualnie herbata lub woda. One, że wszystkim muszą dostarczyć jedzenie.

Nie Pani pierwsza i nie ostatnia, moje ulubione zdanie


Odwiedziny były do godziny 22:00. Więc Łukasz musiał już wyjść. Zostałam sama.

Nagle poczułam, jak dzidzia rusza się bardzo intensywnie. Inaczej niż zwykle, czułam, że coś jest nie tak. Nie mogłam znaleźć pilota, aby przywołać kogoś. 
Więc wstałam i tocząc się, poszłam prosić o pomoc.

Pani odrzekła, że przesadzam, że to normalne, że nie ja pierwsza i ostatnia. Na nic zdała się moja opinia i odczucia. Wróciłam do pokoju.

Dzidzia się dziwnie uspokoiła, zero ruchu totalnie. Cisza przed burzą.

I jebs!!!
Mokro, ciepło, tak jak bym się zesikała, ale tego nie czułam i nie panowałam nad tym. Wstałam i zaświeciłam światło. 

O kurde zielone wody coś jest nie tak. Boże ja rodzę!!! ?? 

To już ten moment??- będzie cesarka, no bo przecież czytałam i położna mówiła zielone wody cesarka!

A taki chu..!

Zawołałam panią pielęgniarkę, u której byłam 3 minuty temu.

- Wody mi odeszły i są zielone! - mówię

- Ale takie bardzo zielone? Czy mniej zielone?

Pistacjowe !

- Proszę iść zobaczyć na łóżko – odpowiadam.

Zrobił się szum, pani zaczęła gdzieś dzwonić, żeby szykować sale, że wody i że są zielone.

Ja czekam. Idzie jakaś pani z wózkiem. Ledwo udało mi się zebrać siły, by powiedzieć, że zadzwonię do męża, bo dopiero co wyszedł, to jeszcze zdąży wrócić. Powiedzieli, że będzie jeszcze na to czas spokojnie.

Dobra, ale kiedy na stole operacyjnym?

Przytaknęłam z braku energii do myślenia.

Pani z wózkiem, i to jest ciekawe, mówi do mnie:

- Weź se pani swoje torby, bo jedziemy na porodówkę.

Ja pewna, że wózek jest przygotowany dla mnie, ładuję swoją dupę z żylakami odbytu i siadam.

- Nie, nie, kochanieńka wózek jest na Twoje rzeczy. A Ty dasz radę nie ty pierwsza i ostatnia idziemy.

Czy ja jestem na porodówce i mam rodzić dziecko? Czy jestem w ubojni dla świń? 

I tak mnie zabiją, to po co konwenanse.

Zwykle jestem pyskata i wygadana. 

Umiem dowalić puentę znienacka. Tym razem wszystkie moje szare komórki stanęły do walki z wrogiem Bólem. Wojownikiem pierwotnym, nieokiełznanym, niepokonanym i przeklętym od wieków.

Gdy odeszły wody skala bólu z borowania zęba przeszła na wyższy poziom. 

Poziom, którego nawet opisać nie umiem teraz. Jadąc windą, kleknęłam podczas kolejnego skurczu, były coraz częstsze i dłuższe. Czyli tak co trzy minuty.

Nie pamiętam drogi. Nie wiem gdzie jestem. Nie pamiętam, co kto do mnie mówił i, czy mówił.

Jestem na sali, widzę łóżko.

Duże, złożone do siedzenia, A gdzie sala operacyjna?

- To nie będzie cesarki? Wody mi zielone odeszły!

- A miałaś skierowanie na cesarkę?

- YYY nie

- no to jak z dzieckiem będzie ok to rodzisz!

- YY
– tyle zdołałam jęknąć.

Film porno

Jest godzina po 22:00. Pani położna, dosyć oschła wskazała miejsce, gdzie mam zostawić torbę. Rozebrać się i wleźć na łóżko.

Teraz myślicie banał rozebrać się i potem na wyrko fajnie?! Dla mnie wtedy to była wyprawa w głąb morza bez butli z tlenem.

Ból nie wyobrażalny-yyy. Nawet nie wiem, do czego to porównać. Skurcze co minutę, rozwarcie 7 cm!

Leże podpięta pod te KTG, ludzi nagle jak w Lidlu po Crocksy.

Ktoś wchodzi i mówi:

- ja tylko po waciki.

Drugi lekarz

- Ty Romek ho no, bo mi się system zwiesił popatrz.

Jakaś pielęgniarka:

- ojojoj no chyba będzie cesarka. Jak tak czuję jak na Panią patrzę.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że leże rozwalona, jak ta żaba na kamieniu. Nogi mam na za piętnaście trzecia, goła od pasa w dół. Gołą pipą a oni wszyscy na nią patrzą!

Czułam się jak rasowa gwiazda porno w trakcie kręcenia sceny do filmu:

„Wakacje z Dupami”.
Lekarz stwierdził, że jest z dzieckiem ok i rodzimy naturalnie. Mówię ja nie mam sił! Od trzech dni oddaje Tobie co kryje w sobie i z każdej dziury mi leci.

Spoko Pani kochana nie takie rodziły! Nie pani pierwsza i nie ostatnia. Ma Pani dużo siły tylko Pani jeszcze o tym nie wie.

No witaj Chodakowska Qurwax na porodówce! Dzięki za wykład motywacyjny na pewno mi się uda.

Położna wróciła po 15 minutach. Zostawiła mnie samą, nagą na tej sali. Poprosiłam ją, żeby mi coś podała do picia i że mną zimno telepie. Zara Pani pomogę i wyszła znowu. Chyba na 15 min. Chyba, bo nie miałam poczucia czasu.

Jak wróciła zaczęła wkładać mi palce do macicy i masować szyjkę. Miałam położyć się na boku.

Ja wtedy chyba umarłam. Nie wiem, czy mnie reanimowali i co działo się ze mną podczas tego masażu.

Czy np. robili sobie ze mną głupie self-ii? Było mi obojętne co się dzieje. Odleciałam z bólu.

Po chwili było już lepiej, ożyłam.

Wyraziłam zgodę na masaż szyjki macicy. Miałam ze sobą plan porodowy, który był przestrzegany.

Położna zaprowadziła mnie do łazienki, która była w tym samym pomieszczeniu. Mam zrobić sobie prysznic długi i gorący. Potem zastosować sama lewatywę — bez komentarza!!!

Przebrać się i dopiero wtedy zadzwonić do męża. Jakoś zeszłam z łóżka. Po nogach leciała mi strużka krwi wiadomo skąd.

Mam minutę na to, aby w miarę się ogarnąć i zadzwonić szybko do Łukasza. 

Jest ok. 23:00 Dzwonie nie odbiera. Czas mi się zaraz skończy, bo czuje napływająca fale z bólem. No nie odbiera, pewnie śpi i dzwonki wyłączył. Przecie nie spał dwie noce z rzędu.

Skurcz minął.

Szybko drugi raz nie odbiera.

Skurcz minął.

Co robić, co robić?

Dzwonie do przyjaciółki.

Odbierz proszę odbierz – odebrała.

Mówię sama do siebie: - Boże skup się, skup się nie mam czasu zaraz będzie kolejny skurcz i już nic nie powiem.

Ja rodzę!!!
- Rodzę !!! Łukasz nie odbiera daj mu znać jedź po niego proszę Cię!

Położna wchodzi:

- A lewatywa dobrze?

- Nie umiem – tyle zdołałam powiedzieć.

- No to już robimy

- yhm.

Nie poczułam nic. Mógłby mi wtedy wjechać do tyłka trabant z otworzonymi drzwiami na oścież, nie poczułabym.

Ubrana, wypachniona, z pustymi jelitami kładę się na pięknie zaścielonym łóżku ech!!

Pani położna wkłada palce;

- No ooo no zaraz urodzisz!! 9 cm masz.

- yhm

- Jak przyjedzie mąż do szpitala, ma mi puścić sygnał. Czy będzie pani mogła zanieść mu odzież ochronną? Mam ją w torbie?

A tak naprawdę to brzmiało to tak:

- yyy mąż będzie zaraz, da mu pani ubranie to mam w torbie zielone takie co??!!

- A no to nie będę tam Pani grzebała. Pani se wstanie i sama mu zaniesie!

Tak wstanę i ubiorę rolki i podjadę będzie szybciej!!

Podpięli mi KTG.

Znowu jacyś lekarze zaczęli przychodzić i oglądać moje wyniki a tak naprawdę wyniki dzidzia. Naradzali się.

Skrzydełko czy nóżka??

Zaczęłam przeć!!!

A moja położna:

- Jeszcze nie ! Nie masz pełnego rozwarcia.

Krzyczałam we wniebogłosy! Darłam się. W dupie miałam kto jest i że wstyd tak głośno.

Skala bólu – wyobrażacie sobie, że macie porcjować kurczaka. Leży goły wypatroszony przed wami na plecach. I nagle jeb! Rozrywacie mu udka po obu stronach równocześnie!! Tylko Tym kurczakiem jestem ja i wszystko odbywa się bez znieczulenia!!!
Jedyną radą, jakie otrzymałam od położnej było zdanie:

- nie krzycz na zewnątrz tylko do środka skupiaj siłę pomóż dziecku myśl o nim!

To trochę pomogło!

A może nie dało się ze mną współpracować i dlatego położna tak reagowała?

Wszystkie hamulce fizjologiczne mi puściły, brzydko mówiąc robiłam pod siebie. Ja nie czułam nic.

Byłam pewna, że to apogeum. Och jak bardzo byłam w błędzie.

Na sale wszedł mój mąż jak dobrze, że jesteś już!!! 

Mój człowiek nareszcie!! Pomyślałam, bo jedyne co mogłam powiedzieć do niego to proszę daj mi pić. Spękane usta drżały mi na smak wody jak żulowi na jabola.

Był przestraszony tym co zobaczył. Drzwi od sali były cały czas otwarte ktoś tam spacerował i patrzył z ciekawością, Ludzie wchodzili i wychodzili, kiedy chcieli. Krew itd.

Przyszedł lekarz i mówi:

- Przy każdym skurczu będę masował szyjkę macicy to powinno pomóc przyspieszyć poród. Myślę dobra chłopie cokolwiek, aby szybko!

No i skurcz łapa – umieram

Skurcz łapa – umieram

itd.


Moja położna w międzyczasie dała mi ankietę do wypełnienia w razie, gdybym się nudziła, dobra kobieta!
Wypełniał mąż.

Jest 1 w nocy. 

Bóle parte mam już jakąś godzinę. I nic, dzidzia się zaklinowała, tętno spadało. Decyzja lekarzy cesarka.

Znowu papiery do wypełnienia i do podpisania zgoda.

Dałam radę.

Wtedy weszła inna pielęgniarka.

Dała mi coś na odwodnienie i przeciwbólowego.

Położna prowadzi mnie na salę operacyjną.

Ja prę!

Ona do mnie:

- Już nie musisz przeć, nie trzeba

A gdzie jest guzik, którym mogę to wyłączyć ?? To nie zależało ode mnie! Moje ciało robiło co chciało
Przyszła Pani anestezjolog. Mówiła, chyba żebym się nie martwiła. Będzie dobrze i mnie przytuliła.

Ok dawać mi tu już zastrzyk do rudej nędzy!!!!

- Ma pani pytania?

- Taaaak, kiedy przestanie boleć?

Pomyślicie, co za człowiek ze mnie? 
O niczym tylko o sobie i tym, że boli, a nie o dziecku??

Co ze mnie za matka???!!

Uwierzcie mi, ból totalnie mnie odczłowieczył. To było wtedy najważniejsze. I do tej pory mam to sobie za złe. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie umiałam wtedy kochać swojego dziecka.

Przebrali mi koszulę, tamta się nie nadawała do niczego. Miałam usiąść na łóżku operacyjnym. Pani anestezjolog mnie podsadziła, bo wtedy zaczęłam przeć i nie mogłam się ruszyć.

Pochyliłam się do przodu, podciągnęli koszulę do góry. Gdzieś pośrodku kręgosłupa rozeszło się miłe zimno. 

Po minucie nie czułam nic i to było zajebiste!!!!
Zaczęłam dostrzegać kolory ścian. Twarze ludzi stały się wyraźne.

Ptaki ćwierkły i wszędzie "pachło" środkiem odkażającym.

Ja żyje!!


Aureola

Leżałam tzw. krzyżem z rękami wyciągniętymi po bokach. Jakieś kabelki mi podpięli.

Przy operacji było dwóch ginekologów w tym pani, która przyjmowała mnie na odział patologii ciąży.

Pani do mnie:

- I co Pani Agnieszko nie udało się mówiłam, że będzie cesarka! Duże dziecko pani wyhodowała!!

A już pierdoliłam co kto mówił. Skupiłam się na mojej córeczce, którą miałam zaraz poznać i pocałować po raz pierwszy.

Szarpali brzuchem tak, że cala na tym stole się ruszałam. Trzymała mnie pani anestezjolog i jeszcze jedna pani. Dwóch lekarzy wyciągało Krysię.

Stwierdzili, że była za duża i zaklinowała się podczas parcia. Od tego ucisku na Krysi głowie długo utrzymywała się charakterystyczna obwódka na jej główce — Aureola

Słyszałam jak zaczęła płakać i mogłam ją pierwszy raz pocałować.

Dostała 9 pkt ze względu na kolor skóry, bo zbyt długo przebywała w zielonych wodach, czyli w swoim kale.

Poza tym była cudowna!!!!

Ja wyczerpana i przerażona tym nowym etapem, ale o tym kiedy indziej.

Zostałam przewieziona na salę po operacyjna byłam tam chwile sama potem wszedł Łukasz I PANI PRZYNIOSŁA KRYSIĘ.

Dostałam kroplówkę, pobrano mi krew na badania. Później okazało się, że miałam anemię.

Nie czułam nic poniżej pasa. Dotykając nóg czułam jak by nie były moje, czyjeś obce. Powiedziano mi, że nie mogę się podnosić mam leżeć i nie ruszać głową. Więc do piersi dostawiał pierwszy raz nasze dziecko Łukasz.

Nie wiem ile byliśmy na tej sali. Krysia urodziła się o 2 a w pokoju na oddziale byłam ok 4.

Mąż był ze mną tam chwile, ale go wyprosili ze względu na wiadomo inni chcą spać itd.

Krysia spędziła tę noc na sali adaptacyjnej noworodków. Bo ja byłam świeżo po zabiegu, była noc nie miał kto się nią zająć.

W dzień byłaby ze swoim tatą. A w nocy wiadomo zakaz odwiedzin.

Spałam może dwie godziny. Na sali ze mną były dwie kobietki.

Po około 6 godzinach od cesarki jest tzw pierwsze wstanie po, gdy znieczulenie przestanie działać i wraca czucie w nogach.

Jedno z najgorszych przeżyć w życiu oprócz tego porodu rzecz jasna.

Ból przeszywający do kości. Rana pulsująca na brzuchu nie mogłam się wyprostować, bo miałam wrażenie, że pękną szwy i moje jelita ujrzą światło dzienne.

- Najlepiej wstać szybko od razu – mówi Pani.

No to ja hip i nic siadłam na łóżku nogi odmówiły mi posłuszeństwa a głowa mówiła leż nie wstawaj bo się rozsypiesz.

Parę prób i wstałam – Pani mnie trzyma, bo się cała trzęsę

A ból kurewski!!

Zaprowadziła mnie do łazienki. Pomogła mi się rozebrać, wziąć prysznic i ubrać. Poczułam się lepiej.

Ból po cesarce jest okropny!!

Wolałabym przeżyć jeszcze raz to wszystko i urodzić naturalnie by nie musieć cierpieć tyle po cięciu.

Absolutnie nie chce Cię namawiać do tego, abyś rodziła poprzez cięcie cesarskie.

Chcę Ci zobrazować jak to może wyglądać. Nie wygląda to, jak na reklamie.

CC ma o wiele więcej wad, o których się nie mówi a cierpi się długo fizycznie i psychicznie.

To od nastawienia Twojego i Twojego partnera zależy jak będzie to wyglądało.

Zastanów się, czy na pewno chcesz, aby partner towarzyszył podczas porodu. Czy da rade Ci pomóc? Czy to nie będzie tak, że zamiast skupić się, aby poszło szybko będziesz martwiła się o chłopa swego? Czy będziesz się denerwować, że nie rozumie twoich poleceń i próśb?

Gdybym miała teraz podjąć decyzję rodziłabym bardziej przygotowana. I nie z mężem, z kimś, kto już rodził i wie jak to jest.

O tym, jak wyglądają pierwsze dni po cesarce i o tym, jak wyglądają pierwsze dni z dzieckiem w innym wpisie, bo tu już za długo się rozpisałam.



Buziole Aga.

Źródło: http://www.rodzicpoludzku.pl/ 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kleszcze fakty i mity

Na temat kleszczy powstało tyle mitów, że rynce opadają.  Dziś rozprawię się z nimi. Jak się zachowuje kleszcz? Czy rzeczywiście jest tak groźny, jak go malują?  Czy da się go oszukać?  Jak nie dać się ukąsić? Jak i czym go usunąć? Czy ultradźwięki odstraszają pajęczaka?   Photo by  Jonas Weckschmied  on  Unsplash Ugryzł Cię kiedyś kleszcz?   Z dużym prawdopodobieństwem większość z Was mówi właśnie: - No kurde taaaak!! (lub zamiast kurde mniej subtelne słowo też na k). Co się zadziało, że on postanowił właśnie ciebie uraczyć swą obecnością? Co robił te dwie godziny wcześniej?  Może siedział na drzewie i przez lornetki wypatrywał swojej ofiary?  Jak żył? Po co Ci wiedza biologiczna na temat kleszczy?   Aby bardziej poznać naturę kleszcza. Jeśli oswoisz się z tym, co Cię przeraża staje się to mniej okropne. Przynajmniej ja tak mam.  Nie dajmy się zwariować!! Co to jest kleszcz? Kleszcz to pajęczak, który ma około 900 opisanych g

Woreczki sensoryczne dla malucha. Integracja sensoryczna w domu.

Dzisiaj propozycja dla maluchów! Ale i trzylatek będzie sie świetnie bawił! Woreczki sensoryczne, które zrobicie z rzeczy dostępnych w każdym domu. Co to jest integracja sensoryczna i po co ją wspomagać? To tak najprościej mówiąc, przetwarzanie przez nasz mózg informacji i bodźcców, które do niego docierają i reagowanie na nie w odpowiedni sposób. Zintegrowanie tych informacji, jest podstawą rozwoju i działania wszystkich wyższych zmysłów i umiejętności np. wzroku, słuchu, mowy, umiejętności chodzenia oraz zdolności wykonywania precyzyjnych czynności, jak malowanie czy pisanie. Pokaże Wam, jak domowym sposobem można wykonać zabawki wspomagające rozwój. Zabawki, które pobudzają zmysły! Zapraszam! Czego potrzebujesz? worki strunowe,  taśma, nożyczki, woda, olej, kisiel a nawet budyń, galaretka lub żelatyna, cekiny, dżety, pompony, brokat, farby, bibuła, kolorowe karte czki, folia, mogą to być nawet liście, zielony groszek, kukurydza, kolorowe przyprawy

Historia pewnej miłości czyli on był matematykiem a ona była nieobliczalna.

Poznali się w zimowy wieczór,  na domówce u niego w  domu.  Dokładnie był to ostatni dzień starego roku.  On parę tygodni wcześniej zakończył długi związek, ona była w trakcie rozwodu.  Coś zaiskrzyło ale obydwoje wiedzieli, że to nie ma sensu. Obiecał, że zadzwoni. Ona znając męski system namierzania, machnęła ręką i przewróciła oczami na jego propozycję. Który by chciał świeżo upieczoną rozwódkę, pomyślała... Zadzwonił. ......... Spotkali się drugi raz w jej urodziny 10 stycznia. Ot luźne spotkanie. Ona do spódnicy założyła długie kozaczki, on nową koszulę. Ona wyjaśniła, że to nie jej styl, i że spódnica jest wynikiem braku czystych spodni. On, że koszule pożyczył od brata. Od razu złapali wspólny front. Odprowadził ją pod dom i chciał pocałować ale nie było sposobności. Pisali ze sobą całą noc. Ona następnego dnia nie zdała kolokwium. Odtąd spędzali ze sobą każdy wolny weekend. ........... Nadeszły Walentynki. Obiecali sobie, że nie będzie prezentów,